czwartek, 1 marca 2012

Sylwetka projektanta- Jil Sander

Zawsze celowała poziom wyżej: jeździła Rolls-Roycem, poza złotym Rolexem nie nosiła żadnej biżuterii. W 2003 roku zostawiła firmę - żeglowała po Karaibach, uprawiała kalarepę. Dziś ma 68 lat i znowu bierze się do rządzenia.Zbudowała dom mody dzięki dyscyplinie i prostolinijności. Później odeszła. Odbudową marki zajął się Raf Simons. Od początku tego tygodnia znów rządzi firmą, którą stworzyła w 1968 roku początku tego tygodnia znów rządzi firmą, którą stworzyła w 1968 roku.
Po niemal dziesięciu latach przerwy wierzy, że jej podejście do mody jest teraz bardziej aktualne, niż kiedykolwiek. - W modzie panuje totalny zamęt. To, czego nam potrzeba, to zdefiniowanie nowoczesnej elegancji na nowo. Nigdy jeszcze tak istotne nie było przywrócenie ludziom indywidualności za pomocą mody, jak teraz – mówiła w rozmowie z jednym z niemieckich dzienników.Trzymać styl, zachować spokój – Heidemarie Jiline Sander chciała tego od początku. Biznes to nie miejsce na okazywanie emocji. Raz tylko okazała słabość. To było w 1999 roku, kiedy sprzedawała stworzoną przez siebie markę włoskiej grupie Prada.- Kiedy podpisywała umowę, pomyślałem, mój Boże, ona chyba zaraz zemdleje - komentował wówczas w prasie Patrizio Bertelli, szef Prady. Jil Sander skomentowała to krótko: Głowa do góry, ramiona wyprostowane, marsz do przodu. Tym motto kierowała się już od lat sześćdziesiątych.- Kiedy podpisywała umowę, pomyślałem, mój Boże, ona chyba zaraz zemdleje - komentował wówczas w prasie Patrizio Bertelli, szef Prady. Jil Sander skomentowała to krótko: Głowa do góry, ramiona wyprostowane, marsz do przodu. Tym motto kierowała się już od lat sześćdziesiątych.W wieku 24 lat, za pożyczone 200 tysięcy marek otworzyła swój pierwszy butik w Hamburgu. Szybko awansowała do rangi jedynej konkurencyjnej marki w wąskim gronie dużych domów mody. Udało się jej to, co dotychczas udało się niewielu: odniosła komercyjny sukces, dzięki niepowtarzalnej kreatywnJil Sander nie projektuje mody dla każdego - tak brzmiał slogan jej pierwszej kampanii reklamowej. Zawsze celowała poziom wyżej: jeździła Rolls-Roycem, poza złotym Rolexem nie nosiła żadnej biżuterii, dla zasady unikała wystawiania się podczas niemieckich targów mody w Düsseldorfie.W 1975 roku spróbowała zaprezentować swoją kolekcję w Paryżu. Jednak na wybiegach modna była wtedy pewna wulgarność, a trendy wyznaczali tacy projektanci jak Claude Montana i Thierry Mugler. Chłodna Niemka, ze swoją kolekcją blezerów, kaszmirowych płaszczy i bluzek, nie spotkała się ze zbyt wielkim entuzjazmem.Ruszyła więc do Mediolanu i tam znalazła dobrą dla siebie publiczność. Kobiety zareagowały na jej modę jako na możliwość wyzwolenia się z pod presji przepychu i stereotypu kobiecości.Perfekcjonistka Jil Sander szybko stała się punktem odniesienia dla innych projektantów. Jej styl cechował elegancki minimalizm i niewymuszony szyk. Szybko znalazła naśladowców i grono wiernych klientów.ości połączonej z najwyższym poziomem jakości.Sander nigdy się nie sprzedała. Pojawiała się tylko kampaniach reklamowych swojej marki, jako modelka - z promienistym uśmiechem, długimi falami i grzywką a la Farah Fawcett z wczesnych lat osiemdziesiątych. Aby uniknąć publikacji mniej korzystnych zdjęć, Sander wykupywała prawa do nich i pozbywała się ich na zawsze. Unikała też udzielania wywiadów, aby chronić swoją prywatność.Sander nigdy się nie sprzedała. Pojawiała się tylko kampaniach reklamowych swojej marki, jako modelka - z promienistym uśmiechem, długimi falami i grzywką a la Farah Fawcett z wczesnych lat osiemdziesiątych. Aby uniknąć publikacji mniej korzystnych zdjęć, Sander wykupywała prawa do nich i pozbywała się ich na zawsze. Unikała też udzielania wywiadów, aby chronić swoją prywatność.Na początku tego tygodnia projektantka wróciła do firmy. - Czuję się jakbym wróciła do domu z krótkiej podróży - powiedziała na konferencji prasowej. Jednak w ciągu ostatnich ośmiu lat jej dom bardzo się zmienił. Od czasu ostatniej kolekcji, którą zaprojektowała dla marki w 2004 roku, pokazano już szesnaście innych. Biorąc pod uwagę tempo, w jakim zmienia się świat mody, wygląda to raczej na wieczność niż na krótką podróż.Raf Simons, który od 2005 roku pełnił w domu mody Jil Sander funkcję dyrektora kreatywnego już zrobił miejsce dla twórczyni marki. Podczas tygodnia mody w Mediolanie Simons zarekomendował się przyszłym pracodawcom przedstawiając kolekcję, którą mógłby równie dobrze firmować Dior. Nie wiadomo jeszcze z kim Simons podpisze kontrakt. Jego styl, który łączył w sobie surowość i minimalizm, wyprowadził markę Jil Sander na prostą.W latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych jej kreacje kupowano ze względu na jej osobę. Po jej odejściu dla wielu marka bez Sander była nie do pomyślenia. Dzisiaj Jil Sander kupuje się dla radykalizmu, z jakim, z sezonu na sezon, Simons wyzwalał markę od jej twórczyni. Jil Sander będzie musiała walczyć o swoje dziedzictwo.

3 komentarze:

  1. wow! świetny blog można się dużo dowiedzieć!
    obserwuje!

    pozdrawiam i zapraszam:
    http://mystiskfashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuje Ci bardzo!!
    ciekawy wpis :)

    /PozdrawiamMademoisellePoisson

    OdpowiedzUsuń
  3. o wow świetne informacje! dziękuję za odwiedziny :) będę tu częstym gościem na pewno :)

    OdpowiedzUsuń